Omlet
Tak, wiem, dla większości ludzi omlet to placek jajeczny zapieczony z warzywami, ale u mnie w domu omletem był placek mączno-jajeczny, podawany z dżemem. To bardzo łatwa i szybka do zrobienia potrawa. I pomimo długich dyskusji w kwestii nazwy, mojej żonie definitywnie zasmakowało i prawie co weekend robię takie omlety na śniadanie.
To jedna z tych potraw, dla których postanowiłem założyć bloga, a później koncepcja mi się nieco rozmyła – miały być proste rzeczy, które nawet średnio zdolny facet jest w stanie zrobić, a zacząłem testować przepisy na ciasta, i jakoś w tą stronę poszło. Ale nic straconego – będą omlety, będą jajecznice, i cała masa innych tego typu przepisów.
Czas wykonania: 10-15 minut.
Składniki
- ¾ szklanki mąki
- 2 jajka
- 2 łyżki cukru
- 1 łyżeczka cukru waniliowego (opcjonalnie, do smaku)
- trochę mleka (ok. ¼ szklanki)
- masło do smażenia
To są ogólne proporcje wyjściowe – faktyczne ilości trzeba dobrać do rozmiarów patelni (ja smażę na patelni 28 cm) i mleko do gęstości produktu końcowego (o tym niżej).
Przygotowanie
- Wymieszać wszystkie suche składniki.
- Dodać jajka, wymieszać.
- Po trochu dolewać mleka i mieszać na gładką masę, do osiągnięcia odpowiedniej gęstości (szczegóły niżej).
- Wrzucić masło na patelnię (uwaga, masło szybko zaczyna się palić, nie może być za duży płomień pod patelnią), jak się rozpuści wylać ciasto.
- Smażyć z obu stron aż omlet będzie jasnobrązowy.
Podawać wysmarowany (albo do samodzielnego wysmarowania) np. dżemem (ja preferuję z jagodowym).
Ilość cukru w cieście to kwestia indywidualna – widziałem przepisy, gdzie dodaje się 2-3 razy więcej cukru, ale po pierwsze ja nie przepadam za zbyt słodkimi rzeczami, a po drugie jeszcze dodaję do tego dżem – to już by była dla mnie przesada.
Gęstość ciasta to jak zawsze trudna sprawa, ciężko opisać jakie ma być – coś jak gęsty, ale jeszcze płynny budyń/gęsta śmietana. Idea jest taka, że ma być gęsty, ale jednak musi sie sam (albo z niewielką pomocą) rozlać po patelni. Od tego zależy czy omlet będzie puchaty czy nie (jak ciasto będzie za rzadkie, to rozleje się za bardzo). Gęstość generalnie to kwestia praktyki – po kilku podejściach będzie wiadomo o co chodzi.
Przepis występuje w wersji uproszczonej i voodoo – wypróbowałem oba, korzyść dodatkowej roboty jest pomijalna, więc robię wersję prostszą. Ale jeśli ktoś by bardzo chciał, to voodoo polega na tym, żeby oddzielić białka od żółtek, z białek ubić pianę, żółtko ukręcić z cukrem, wymieszać, i dopiero później wszystko połączyć z mąką. Tak, placek był nieco bardziej puszysty (robiłem dwa omlety, jeden po drugim, oboma sposobami – dla żony bardziej wymyślny, dla siebie już mi się nie chciało kombinować), ale różnica nie była na tyle znacząca żeby uzasadniała 10 minut dłuższą zabawę.